email

51217 .. ..

Cztery pory roku

O jaka była jesień w roku trzydziestym dziewiątym,

tak smutna i stęskniona,

jak matka , której śmierć zabrała,

najmilsze dziecię z łona.


O jaka była zima, jak noc ciemna, ponura,

jak dom z żelazną kratą w oknie, smutna,

jak płaczące dziecię, któremu łzy zamarzły w sople.


O jaka była wiosna, jak zwykła zieleń ją pokryła,

deszcz ją skropił i słońce nagrzało,

zakwitły kwiaty ich kielichy przepełnione krwawą rosą,

nie było na stołach z nich bukietów,

z nich wieńce były splatane, choć świat był miły,

to wiosna, a kwiaty na mogiły.


O jakie było lato, złote, srebrne kłosy pokryły pola,

na chleb czekały miasta i sioła.

Kłosy smutno brzęczały, jakby chciały wysypać ziarno na pole.

Z życzliwości dla gospodarzy,

nie będzie chleba, choć będzie w stodole.


Przeminęło lato, jak noc nieprzespana,

jak sierota za włosy przez macochę targana.

I tak dookoła, gdzie sny , gdzie mąż, matka, żona woła.

Gdzie rodzina, gdzie dom, gdzie wiosna wesoła.


Po tak wielkiej burzy rycerze powstali,

za jesień i wiosnę krew, życie oddali.

Choć żałoby wstęga do granic sięgała.

Bukiet z róż czerwonych i chwałę dostała.


W czterdziestym piątym roku cudem się zdarzyło ,

z czarnych chmur najjaśniej słońce zaświeciło.

Majowy deszcz zmywa krwią splamioną ziemię.

Z bukietem kwiatów w ręku stało ludzkie plemię. 


O wiosno wiosno tyś najdroższa była,

taki bul na sercu w radość zamieniła.

Znów jak dawniej wiosną zakwitły kwiaty,

latem złote, srebrne kłosy, niebieskie bławaty.


W całej Europie białe gołębie latały,
i na wszystkie cztery pory roku pokój zwiastowały.

Janina Szpak